27 czerwca 2007 - Podwalik, Harkabuz oraz Budzów
Po ustaleniach telefonicznych Z Tadeuszem postanowiliśmy w srode ayjechać w poszukiwanie grzybków. Jedziemy na grzyby w górskie lasy. Trasa okrężna Kraków – Podwilk - Harkabuz –Budzów. Sprzęt symboliczny to znaczy więcej jadła niż koszyków. Koniec czerwca to początek sezonu grzybowego i nie należało się spodziewać cudów. W dużym byliśmy błędzie! Cuda zaczęły się w Podwilku. Rydze, rydze i jeszcze raz rydze. Małe, malutkie i takie już do słoika. Małe zostały na następny raz, większe trafiły do koszyka. Drugie zaskoczenie to pojaw podgrzybka brunatnego. Nie ma go wiele, ale zaznaczył swoją obecność. Harkabuz obrodził za to w prawdziwki, te piękne z grubą nogą i białym spodem kapelusza. Radość ogromna. Dużo było też popularnych poćków, choć przyznać trzeba, że już osobniki wyrośnięte, ale za to zdrowe. Tam też trafił się jeden dziwak – pociek kamienny. Wyrósł na kamieniu. Chciałoby się powiedzieć, że dobrym ludziom to i na kamieniu grzyby rosną. Była też chwila odpoczynku, rozmowy, wspomnień minionych sezonów grzybowych i planów na przyszłość. Sprzeczki też były a dotyczyły ilości zebranych grzybów. Palmę pierwszeństwa chciał dzierżyć Kuba, ale nie umiał udowodnić ile sztuk udało mu się pozyskać. Stanęło na tym, że na następne grzybowanie zabiera ze sobą markera i będzie znaczył kapelusz każdego znalezionego grzyba, aby nie było nieporozumień. Zgodnie przystaliśmy na tą propozycję. Posileni, napojeni, zadowoleni udaliśmy się w drogę powrotną. Niestety jak przystało na pazerniaków, przejeżdżając przez Budzów wstąpiliśmy do lasu na grzbiecie pomiędzy Budzowem a Makowem Podhalańskim. Tu dołożyliśmy poćków i co znowu nas zaskoczyło, sporo rydzów. Zaskakujące jest pojawienie się sporej ilości rydzów i podgrzybków. Zastanawiam się co będzie się działo dalej, jak będzie wyglądał sezon letni i jesienny i jakie jeszcze niespodzianki przyniesie nam czas. Kuba przekonany o swojej porażce zapowiedział rewanż. Rękawica rzucona. Nie ma wyjścia trzeba zawalczyć.
[cofnij]