25 września 2010 - Marta, Aga, Ted i ja na wspólnej wycieczce w lasach kieleckich
Ponad 2 lata próbowaliśmy się z Mglejarką umówić na wspólne grzybobranie, ale wiecznie stawało nam coś na przeszkodzie. Dziś wspólne plany dotyczące pozysku zostały zrealizowane :).
Po zasięgnięciu języka wśród znajomych, na grzybowe poszukiwania wybraliśmy teren województwa świętokrzyskiego.
Dołączył do nas Ted i moja żonka.
Po dojechaniu na miejsce zobaczyliśmy kilka zaparkowanych samochodów czyli wskaźnik występowania grzybów na plusie. Ruszyliśmy w długą. Najbardziej dopisały podgrzybki, które co chwilę lądowały w naszych koszykach. Trafiały się też borowiki, czubajki, maślaki i kurki. Po zatoczeniu pętli znaleźliśmy się przy samochodach, aby posortować grzyby i przekąsić małe co nieco. Pokrzepieni na ciele ruszyliśmy w drugą stronę lasu, a że nazbierane mieliśmy już trochę, to nadrabialiśmy zaległości w gadaniu ;)
Marteczka ubolewała, że tyle brzóz w lesie, a nikt z nas nie znalazł jeszcze kozaka. Po chwili usłyszeliśmy: „mam” wypowiedziane przez Mglejarkę i drugie „mam” wypowiedziane przez Teda. I w temacie kozaków to było wszystko.
Agusia w maju zrobiła prawo jazdy, przewodził więc temat samochodowy.
Trochę z Tedem próbowaliśmy ją straszyć, że to ona będzie kierowcą w drodze powrotnej a my wypijemy po parę piw bez alkoholowych, ale moja żonka niewzruszenie zbierała grzyby i nie traktowała nas poważnie.
Około trzeciej postanowiliśmy, że wracamy do Krakowa. W dobrych humorach, bo zbiory całkiem niezłe, zapakowaliśmy się do samochodów, a że kierowcą był Ted to strzeliłem sobie komara i obudziłem się przed Krakowem ;)
Dziękuję Mglejarce, Tedowi za wspólne grzybobranie.
Oby takich wypadów było więcej :)
[cofnij]